Czasami chciałbym zacząć od czegoś w rodzaju "Jak zwykle w grudniu...", ale to nie powinno brzmieć zbyt rutynowo - choć czuję, że stało się już dorocznym zwyczajem. Już bowiem od dziewięciu lat co roku przyjeżdżam do Zełwąg i organizuję bożonarodzeniową akcję pomocy. Za każdym razem jednak ta akcja jest inna, uczę się czegoś nowego, spotykam nowych ludzi i widzę, jak ci ludzie uczą się też czegoś dzięki naszej akcji. Widzę innych, którzy zmieniają się z otrzymujących pomoc w dających pomoc. To naprawdę wspaniałe!
O co w tej akcji chodzi? Są dwa - a może więcej - główne elementy. Pierwszy to paczki żywnościowe. We wsi Zełwągi i okolicy żyje wielu ludzi, którym po prostu brakuje na jedzenie. Nie możemy pomóc wszystkim i zawsze, ale przynajmniej niektórym ludziom (wybieramy rodziny z małymi dziećmi) w tym szczególnym, przedświątecznym momencie. Myślimy o produktach na tradycyjne Boże Narodzenie - dlatego paczki żywnościowe zawierają takie rzeczy jak mąka, cukier, proszek do pieczenia, margarynę, kakao, bakalie. Staramy się, by były tam produkty ulubione przez dzieci - można więc w paczkach znaleźć czekoladę, owoce i słodycze. W niektórych domach można zobaczyć, jak rozpakowane z paczki produkty spożywcze wędrują do garnka jeszcze zanim na dobre wyjdziemy z domu...
|
"Autostrada" do Zełwąg |
W tym roku pogoda była fantastycznie zimowa. Nawet jazda w śniegu nie była tak trudna, jak to może wyglądać. Tylko raz wpadliśmy w poślizg i wyjechaliśmy z drogi, utykając w śniegu. Ale mieliśmy szczęście - na tej pustej drodze pojawił się inny samochód, a jego kierowca - kobieta o wielkiej sile - pomogła nam wypchnąć samochód z powrotem na drogę.
Prawdziwym wyzwaniem logistycznym jest zakup jedzenia do tak wielu paczek, z których każda zawiera 12 - 13 kg produktów. Nasze bogate doświadczenie (wiem, rutyna...) pokazuje, że lepiej zaopatrywać się w dużych sklepach niż u hurtowników. Ale warto sobie wyobrazić sobie, co słyszymy w supermarkecie kupując na przykład 100 paczek makaronu (dwa duże wózki):
Panie, co to wojna idzie? Nie, w naszej wsi po prostu przygotowujemy jedną, wspólną zupę dla wszystkich! ;-)
Obsługa pomimo skali naszych zakupów i gorączkowego czasu przedświatecznego jest zwykle przyjazna, choć czasem zdarza się, że chcą przeliczać, czy napewno wzięliśmy 150 a nie 151 torebeczek proszku do pieczenia (po 15 gr/szt.).
Biorąc pod uwagę skalę zakupów trzeba sprawdzić kilka supermarketów i znaleźć najlepsze okazje, aby wykorzystać pieniądze jak najmądrzej. Kiedy kupuje się pojedyncze produkty, nie warto zauważać kilkugroszowych różnic, ale gdy kupuje się setki, urastają one w całkiem pokaźne kwoty. W tym roku robiliśmy zakupy w Mrągowie i Mikołajkach - w poprzednich latach jeździliśmy nawet do Olsztyna (80 km). Zadziwiające jest, że czasem ceny tych samych produktów w różnych sklepach potrafią się różnić o 25-30 proc. Z tego powodu nasza akcja zaczyna się od "tury zapoznawczej z cenami" w różnych sklepach.
A kiedy już jedzenie jest kupione, trzeba je zapakować. Dzieci w Zełwągach czekają cały dzień, by brać w tym udział. Pakowanie w sobotni wieczór odbywa się do dużych, niebieskich toreb, które potem zawiążemy czerwoną wstążką dla ozdoby.
Przenocowaliśmy na materacach w starej szkole. A w niedzielny poranek ruszyliśmy rozdawać paczki.
Tylko jedna z "Drużyn Świętego Mikołaja" utknęła w śniegu - ale mimo to wszyscy odbiorcy otrzymali swoje paczki. Nawet, jeżeli nowoczesna wersja sań nie mogła do nich dotrzeć...
... zawsze była opcja, by paczki zanieść piechotą - tu możecie zobaczyć drużynę Mikołajów w drodze do zasypanej śniegiem wsi Tałty. Na zdjęciu - Marcin z Zewłąg i Mariusz z Mikołajek, młodzi ludzie pomagający w tej akcji co roku.
I warto było dodatkowo się wysilić, by tam dotrzeć. W niektórych przypadkach warunki życiowe obdarowywanych rodzin z małymi dziećmi są naprawdę tragiczne. Ale dzięki "Akcji Zełwągi" nauczyłem się, że wspaniali, dobrzy i interesujący ludzie mogą pochodzić również z bardzo biednych domów, ale muszą mieć mnóstwo siły, zachęty i determinacji, muszą starać się dużo bardziej - lecz mogą to zrobić. Czasami potrzebują bezpośredniego wsparcia (włącznie z finansowym), a zwykle - wsparcia przyjacielskiego i psychologicznego, czyli tego, czego najbardziej brakowało w ich rodzinnych domach.
Potrzebne jest także wsparcie intelektualne. I tu właśnie pojawia się drugi, równie ważny komponent naszej akcji. W Zełwągach mamy wspaniałego partnera i organizatora akcji -
Stowarzyszenie Oświatowo - Kulturalne "Zełwągi", skupiające wolontariuszy i prowadzące wiele fantastycznych akcji i projektów w budynku dawnej szkoły.
Stowarzyszenie stworzyło tam przedszkole, bibliotekę, profesjonalną salę komputerową, siłownię i salę do ćwiczeń... jako część naszej akcji przywoziliśmy książki do biblioteki i zabawki dla przedszkola, które ma dać szansę wiejskim dzieciom, by mogły się spotkać i bawić z rówieśnikami nie gorzej, niż dzieci w mieście. Warto sobie wyobrazić - dzieci w terenie wiejskim, gdzie gospodarstwa są o kilka kilometrów jedno od drugiego, po prostu nie mają często szansy spotkać rówieśników. Gdy w wieku 6 lat idą do szkoły, trudno już je nauczyć w jaki sposób współpracować z innymi dziećmi. Przedszkole daje im tę szansę.
Akcja w Zełwągach od samego początku jest organizowana we współpracy członków
Kościoła Jezusa Chrystusa Świętych w Dniach Ostatnich i
Stowarzyszenia "Zełwągi".
W przeszłości we wsi była gmina Kościoła (jedyna w Polsce) i wciąż stoi tam budynek dawnej mormońskiej kaplicy (zbudowany w 1929 roku jako pierwsza kaplica Mormonów w kontynentalnej Europie), obecnie służący wiernym Kościoła Rzysmkokatolickiego. Dzięki współpracy członków Stowarzyszenia i Kościoła zachowana jest pamięć o przeszłości wsi i ta mała, mazurska miejscowość jest lepszym miejscem na Ziemi...
W przyszłym roku (2011) będziemy obchodzić małą rocznicę - 10 lat akcji charytatywnych w Zełwągach. Mam nadzieję, że wielu ludzi zechce doświadczyć, jak to jest być przez jeden dzień Świętym Mikołajem i przynosić innym realną radość. Nasza akcja możliwa jest dzięki ludziom, którzy ofiarowują swe wsparcie w postaci czasu i na wiele innych sposobów...
Nie mogę nazwać ich wszystkich - ale szczególnie chciałbym podziękować za wsparcie Michałowi Isaacowi, Monice Dublickiej, Karinie Wietrak, Dance Butkiewicz, Bogusi i Adamowi Karolczykom, Krzysztofowi i wszystkim przyjaciołom ze Stowarzyszenia "Zełwągi" za fantastyczną pomoc na miejscu - a także uczestnikom akcji, szczególnie "Mikołajom" - Dominikowi Łyżwińskiemu, Tomkowi Odinstowowi, Marcinowi Abramkowi i Mariuszowi Izdebskiemu.
Więc - jeśli ktoś chce wesprzeć naszą akcję w przyszłości, ma kreatywne pomysły, jak ją rozwinąć i uzyskać pomoc w różnych formach albo też chciałby sam komuś pomóc, ale nie wie dokładnie, jak - proszę przesłać mi
wiadomość.